To jakże symboliczne, dawniej ("drzewiej") powszechnie
używane, a już praktycznie martwe, pozdrowienie kierowane przez
katolika, do innego wyznawcy naszej (czy jeszcze?) wiary.
Co się
dzieje ze światem, co się dzieje z nami, że tak trudno teraz
spotkać się z tym najprostszym chociaż oddaniem czci Temu, który
stworzył niebo i ziemię, stworzył każdego z nas, krwią Odkupił?
Kto, lub co stoi za tą tragedią, tak to trzeba nazwać ? Bo skutki
są coraz tragiczniejsze i już absolutnie nie do ukrycia. Prawdę
spychamy na bok, do kąta, jak tabernakulum w kościołach.
Odpowiedz na pytanie "kto ?" jest bardzo prosta –
odwieczny nieprzyjaciel człowieka, Szatan, ojciec kłamstwa, książę
ciemności. To nie dziwi i dziwić nie może. On świetnie wykonuje
swoją robotę, jest wierny swemu panu.
Istotniejsza jest
odpowiedź na pytanie "co?" – otóż my sami, nasza
ślepota i głuchota, nasze przyzwolenie, nasze opuszczone bez walki
ręce, nasze 55-calowe telewizory i coraz "mądrzejsze",
oddalające od realności życia i śmierci, ipody i inne zabawki.
Nasze poczucie "wstydu" przed przyznaniem się do takiego
zacofania i ciemnoty, jak wiara.
Przestaliśmy być ludźmi wiary, stajemy się ludźmi świata.
Świata, w którym centrum, a głoszą to już nawet niektórzy
hierarchowie Kościoła, nie jest Bóg, ale człowiek, a raczej
Człowiek. My nie jesteśmy wierni swemu Panu. To my chcemy być
Panami – "będziesz jak Bóg".
Straszne echo z
przegranej pychą, walki w raju! Wszystko straciło swój pierwotny
kształt i sens, i to bardzo "pomaga" w tym pięknym
gniciu. Kościół już nie jest tym samym Kościołem, pasterze –
pasterzami, szkoły – szkołami. Dzieci nie należą już do
rodziców, dewiacje są głoszone normalnością, a głoszenie
normalności i moralności jest karalne. Szkoły z nazwy jedynie
katolickie, sprzedane za srebrniki, uczą pisać i czytać, czasami
nawet tabliczki mnożenia, ale nie przekazują i nie wymagają życia
według zasad naszej wiary i moralności. Promują zboczenia, muszą,
bo ktoś wziął pieniądze. Nasze dzieci są niszczone! Dochodzi już
do takich absurdów, diabeł jest tak bezczelny, o czym niedawno
przeczytałem, że jakaś szkoła KATOLICKA w Montrealu otrzymała
sądowy zakaz nauki religii katolickiej! I co? I nic.
Wstyd i
hańba dla nas, katolików, szczególnie dla tych z Montrealu, że
nie podnieśli wielkiego i stanowczego larum przeciwko tej decyzji, w
obronie swojej szkoły, swoich dzieci, swojej wiary.
"Więcej otrzymaliście, więcej od was będzie
wymagane", dlatego, jeżeli nic nie zrobili w tej sprawie
szczególnie zobowiązani do tego biskupi, to jeszcze większa hańba
i kara dla tych biblijnych "niemych psów" (Iz 56, 10–11).
Stróże jego są wszyscy ślepi, niczego nie widzą. Oni wszyscy
to nieme psy, niezdolne do szczekania, marzą sennie, wylegują się,
lubią drzemać.
A tam będzie płacz i zgrzytanie zębów (Mt
13, 41).
Sytuacja jest tragiczna. Na naszych oczach spełniają się
złowieszcze warunki odpowiedzi na pełne obaw i wątpliwości, ale i
nadziei, pytanie Jezusa Chrystusa – Czy jednak Syn Człowieczy
znajdzie jeszcze wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Łk 18, 8).
Wiary
coraz mniej, niemal powszechna apostazja, władca tego świata
triumfuje, więc może ponowne przyjście Chrystusa coraz bliższe?
Nikt z nas tego nie wie, ale powinniśmy pamiętać, że gdy
przyjdzie, to i sprawiedliwego Sądu nam nami dokona.
Ipody nie
będą przydatne.
Przyszło nam żyć w czasach wielkiego pomieszania. Dla
każdego może to być inny przykład. Jest ich bardzo wiele, ja
wymienię tylko dwa, które mną wstrząsnęły i zachwiały wiarę,
że jest coś stałego, jak skała.
Pierwszy, to tzw. Asyż, gdzie
praktycznie uznano Jezusa Chrystusa za zbyt "słabego", aby
zapewnił Pokój na ziemi, i zaproszono tam wszelkich heretyków i
liderów wszelkich możliwych wyznań, sekt i czarnej magii, aby
"wspomogli" Chrystusa, aby modlili się o ten Pokój do
swoich bogów, palili kadzidła, bili pokłony czołem o ziemię,
zarzynali koguty w ofierze tym bałwanom. Brak słów. Na katolickich
ołtarzach, w katolickich kościołach. Zgroza! Przyszło trzęsienie
ziemi w Asyżu.
Drugi, to rezygnacja Ojca św. Benedykta XVI z tronu
Piotrowego, z powodów zdrowotnych. Jak Prezes Spółki. W roku
wiary. Zgroza! CHYBA że są inne powody, o których się nam nie
mówi.
Przyszły błyskawice nad Bazylikę św. Piotra. Co
jeszcze przyjdzie? Quo vadis Domine? Jakie znaczenie może mieć
zdrowie, ból lub zmęczenie dla św. Piotra?
Żadne. Cierpienie przyjęte z wiarą jest łaską i kto jak
kto, ale Papież nie powinien jej odrzucać, nie może, bez dania
zgorszenia. Z krzyża się nie schodzi. Nie może być (a tak się
robi) jednocześnie nazywane "miłością do Kościoła",
to co robił Jan Paweł II – już nie chodził, nie mówił, ale
pozostawał Papieżem, i to co zrobił Benedykt XVI – chodzi,
mądrze i głęboko mówi, ale "abdykował". Bo albo nie
mówimy o tym samym Kościele, albo o tej samej miłości.
W którą prawdę ja mam wierzyć, czy są może dwie prawdy?
Kolejne pomieszanie. Nie ma nic stałego. Nie ma skały. Tak, był
osamotniony, ale nie powinien nas zostawiać. Był bezsilny, ale nie
powinien rezygnować z walki. Dlaczego Ojcze Święty?
Już są głosy, że teraz potrzebny jest Papież, który się
bardziej otworzy na "współczesny" świat, na związki
"partnerskie", na antykoncepcję, na, a jakże, kapłaństwo
kobiet i to, o co się najbardziej martwią niektórzy w trosce o
"biednych" księży – na zniesienie celibatu. I już
prawie będziemy nowocześni, a droga do piekła jeszcze szersza.
To
dlatego był osamotniony i bezsilny, że Sobór Watykański II,
mroczne masońskie siły, jakie tam się dostały, pozbawił Papieży
realnej władzy. Wprowadził kolegialność, Krajowe Rady Episkopatu,
ekumenizm, a nawet "nową" Mszę św., a przecież "stara",
wyrosła z Tradycji, z ustanowienia Ducha św. i Papieża św. Piusa
V, miała pozostać na wsze czasy niezmieniona.
(Msza Św.
Trydencka, Bulla "Quo Primum Tempore", 14 lipca 1570)
Podobnie nakazujemy i oznajmiamy, iż nikt nie może być
nakłaniany bądź zmuszany do zmieniania tego Mszału; a niniejsza
Konstytucja nigdy nie może być unieważniona lub zmieniona, ale na
zawsze pozostanie ważna, i będzie mieć moc prawną.
Ktokolwiek
by ośmielił się tak uczynić, niech wie, iż naraża się na gniew
Boga Wszechmogącego oraz błogosławionych Apostołów Piotra i
Pawła.
Gniew Boga Wszechmogącego – jest już, czy dopiero
nadejdzie? Gdy więc ujrzycie "ohydę spustoszenia"
zalegającą miejsce święte... będzie wówczas wielki ucisk,
jakiego nie było od początku świata. (Mt 24, 15–22) Kościół
zatruty modernizmem. I nastąpi koniec.
"Roma locuta, causa
finita" – Rzym przemówił, sprawa zamknięta – już nie
istnieje.
Tu się zaczyna i kończy problem. Dwa przykłady.
Benedykt XVI pokazuje i zaleca, żeby przyjmować Ciało
Chrystusa na kolanach i do ust, jak Boga, ale pokażcie mi kościół
w Mississaudze, Toronto, Ontario... gdzie proboszcz jest posłuszny
Papieżowi. Wystarczy Jego zdjęcie na ścianie i posłuszeństwo,
nieposłusznemu Biskupowi. Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie.
To dlatego Episkopat Polski wie lepiej niż Jezus Chrystus,
czy Jego Intronizacja na Króla Polski będzie jedynym ratunkiem dla
Polski, dla świata, czy nic nie zmieni w tym, nie przepraszam za
wyrażenie, szambie, w jakim się znaleźliśmy i toniemy. My, nasze
dzieci i nasze wnuki.
To dlatego za to odpowiemy, za zdradę, za
nasze milczenie. "Nieme psy", to my.
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste,
zmiłuj
się nad nami.
Tymoteusz Malutki